31 sierpnia 2014

Szafkowy lifting

Dziś króciutko, bo co tu więcej pisać. Wszystko widać na zdjęciach.

Duża szafeczka była taka:


Teraz wygląda tak: 


Mała szafeczka była taka:


Teraz wygląda tak:


I tak się oto pozmieniały Tosiowe szafeczki. A ja, mimo, że bardzo się starałam to nie zdążyłam ze wszystkimi zmianami przed końcem sierpnia. W szafie leży schowana przedszkolna, pierwszo- wrześniowa wyprawka w formie nowych kredek, mazaków, papierów, nożyczek, klejów, taśm, brokatów i tysięcy innych rzeczy, a ja nawet nie wiem gdzie my to pochowamy.
W planach miałam jeszcze zrobienie jakiegoś przybornika, pudełek, koszyczków i przede wszystkim znalezienie/ zrobienie odpowiedniego miejsca na przechowywanie bloków, papierów kolorowych i innych tego typu sprzętów o gabarycie A4 bądź większym, bo na żadne półki one się nam nie mieszczą. :/
Tak więc trochę pracy jeszcze przede mną. :)


Pozdrawiam niedzielnie. 

27 sierpnia 2014

I love dots

Kolejne zmagania. Znowu coś maluję, a raczej przemalowuję. I znów biały i czarny i tak na zmianę.


Śliczne wisienkowe kuferki już sporo przeszły i troszkę się zużyły. Stojąc na parapecie po prostu wyblakły. Trzeba było nadać im nowy, świeższy wygląd. 


Wybór był prosty- białe w czarne groszki.


Zmieniłam też Toście lampkę nad biurkiem. Pomarańczowe, ledowe "oczko", zamieniałam na starą, metalową, trochę poobdzieraną, taką jakby loftową lampę. A zgadnijcie skąd ją mam. Porwałam oczywiście remontującej się sąsiadce, o której wspomniałam w poprzednim poście. Lampka była sprawna. Trzeba ją było tylko wyczyścić i to porządnie. To była lampka z kuchni sąsiadki i miała chyba tyle samo lat co te poprzednie ich meble, czyli mnóstwo. Możecie więc sobie tylko wyobrazić tą warstwę klejącego brudu... buuuu...
Ale dałam radę, a raczej niezawodny Brudpur dał radę :)



I tak to teraz właśnie wygląda. A to jeszcze nie koniec.

Pozdrawiam

24 sierpnia 2014

Szuflady pod łóżko

Tak jak w poprzednim poście napisałam, tak też zrobiłam. W środę, na pół dnia zamknęłam się w garażu i walczyłam szlifierką. A co szlifowałam? Ano już wyjaśniam. Jakiś czas temu nasza sąsiadka z piętra robiła generalny remont kuchni i co jakiś czas na korytarzu lądowały elementy jej poprzedniej kuchennej zabudowy. Okazało się, że wcześniejsze meble, które miała, to były meble z litego drewna. Trzeba je było rozrąbać, by je z mieszkania wynieść, ale  mnie udało się uratować trzy szuflady. O, takie właśnie:




Okazało się, że rozmiarem idealnie pasowałyby Tośce pod łóżko. Trzeba je było tylko doprowadzić do ładu. Na szczęście nie były zalane farbą olejną czy jakiś innym specyfikiem. Ktoś je tylko kiedyś pomalował lakierem. Po wyszlifowaniu, zaszpachlowałam dziurę po gałce i nawierciłam nowe otwory na uchwyt.


Na malowanie zabrałam je już do domu.


Gdy pokryłam je już kilkoma warstwami farby, przymocowałam uchwyty, które zrobiłam z paska. A na dno każdej szuflady włożyłam tekturę modelarską oklejoną tkaniną. Niestety nie dało się wymienić tych dołów, a były już bardzo brzydkie. Oczywiście do każdej szuflady przymocowałam małe kółeczka, żeby można je było łatwo z pod łóżka wysunąć.




W końcu szuflady mogły trafić na swoje nowe miejsce.
Tak to wyglądało przed:



A tak wygląda teraz:




W trakcie prac okazało się, że szuflady są nierówne. Mnie to specjalnie nie przeszkadza, Tośce tym bardziej, ale może jak będę przechodzić obok sklepu z kółkami to kupie takie większe,wyższe, by tą środkową szufladę wyrównać z resztą. Na razie i tak wygląda to o niebo lepiej niż wcześniej i w końcu jest porządek.

Pozdrawiam.

P.S. Skreślam kolejny punkt na liście rzeczy do zrobienia :)

19 sierpnia 2014

Terapeutyczne działanie maszyny do szycia

Przeganiam czarne chmury. Bardzo się staram.

Dlatego z większym niż zazwyczaj samozaparciem zabieram się do zapowiadanych zmian w pokoju Tośki.
Odkąd pościągałam bożonarodzeniowe dekoracje, nie zrobiłam w tym pokoju nic, więc czas już najwyższy.
Lista rzeczy do zrobienia jest dość długa, ale mam nadzieję, że przed wrześniem skończę. Tak bym chciała. I mimo, że są to głównie kosmetyczne zmiany, to jednak czasochłonne.

A dziś zaczynam od zmiany wystroju łóżka, które jak widać na poniższych zdjęciach było mega kolorowe. Jak zresztą cały pokój Tośki. Mój cel- mniej kolorowych dodatków. Nawet mąż zwrócił mi na to ostatnio uwagę, co zdziwieniem było dla mnie ogromnym, gdyż on z reguły nie  przywiązuje większej wagi do wystroju naszego mieszkania.

Nie zwracajcie uwagi na bałagan. Nie umiałam go dzisiaj ogarnąć.



Zaczęłam więc od nowych poszewek na poduszki. A ponieważ maszyna działa na mnie kojąco, stwierdziłam, że będzie z tego podwójna korzyść. 



W ramach zajęć relaksacyjnych pobawiłam się w farbowanie i pieczątkowanie.


I wyszły z tego takie oto nowe podusie.


Postanowiłam też wpasować w klimat naszego misia, który na stałe zamieszkuje już tosiowe łóżko. Uszyłam mu więc małe, różowe tutu i opaskę z tiulowym kwiatkiem. Baletowe dodatki na pewno będą się jeszcze w pokoju Tośki przewijać, jako jedno z zainteresowań mojego dziecka.



Idąc za ciosem, kolejnym moim krokiem będzie ściana nad łóżkiem- mam już na nią plan i miejsce pod łóżkiem, gdzie na razie jest spory bałagan i zielone, ikoewskie pudło na pościel. W tej właśnie sprawie udaję się jutro z samego rana do garażu... Maszyna do szycia na razie idzie dao szafy, a ja łapię za szlifierkę, wkrętarkę, pędzel i farbę. Ale o tym będzie następnym razem.

Pozdrawiam

18 sierpnia 2014

Czarne chmury


Tak ostatnio nade mną zawisły i krążą. Słoneczka nie widać i same pochmurne myśli w głowie się kotłują.
Ciężko nawet powiedzieć jakie. Czy to zniechęcenie, zdołowanie, zmęczenie czy chandra jakaś taka.
Ale są i powodują, że zaczynam wątpić. A moje wątpliwości powodują spadek chęci, to z kolei powoduje, że wątpię jeszcze bardziej i... koło się zamyka.
W sumie nawet nie wiem, czy to dobre miejsce na takie rozważania. Nie chcę się użalać, ale chcę się wyżalić, a ponieważ całe te chmurzyska, doły i wątpliwości dotyczą głównie sfery blogowej, to wydaje mi się, że to jednak dobre miejsce by o nich napisać.
A choćby tylko po to, by dać upust słowom, by nie tłumić tego wszystkiego w sobie, by po po prostu nie pęknąć.

Przejdzie. Mam nadzieję, że tym razem też przejdzie.

Pozdrawiam

13 sierpnia 2014

WYNIKI !!!

Zapraszam wszystkich serdecznie na ogłoszenie wyników mojego CANDY.
Ale zanim to nastąpi, chciałabym bardzo gorąco podziękować za tak liczny udział i zainteresowanie. Mam nadzieję, że wiele z Was zostanie ze mną na dłużej, zaglądając do mnie czasem i zostawiając komentarz.
Jeszcze raz bardzo dziękuję.

Przejdźmy do  meritum. Metoda losowania dość tradycyjna, ale bardzo skuteczna.



Miesz, mieszu, losu, losu :)
Tośka w akcji.


I uwaga, wyciągnięty został zwycięski "kupon".



A zwycięzcą jest:



Osobie z dość tajemniczym nickiem bardzo serdecznie gratuluję.
 Tak, tiulowa, truskawkowo- cytrynowa spódniczka należy już do Ciebie, a raczej do Twojej córci, wnusi czy chrześnicy :)

Bardzo proszę o kontakt mailowy z adresem, abym mogła spódniczkę wysłać.

Pozdrawiam.



11 sierpnia 2014

Biała

Asymetrii ciąg dalszy.
Krój krótkiej z przodu i dłuższej z tyłu spódniczki bardzo przypadł Tośce do gustu, dlatego powstała kolejna. Tym razem z białej, grubszej dzianiny i trochę krótsza niż poprzednia.
Żeby nie była zbyt nudna, pofarbowałam jej tył na delikatny róż. Takie ombre miało wyjść. Wyszło bardzo delikatne, ale najważniejsze, że w ogóle widać efekt.
I tym razem sesja odbyła się również w plenerze.







Pozdrawiam.


10 sierpnia 2014

Przypominajka


Do północy 12.08 można jeszcze wziąć udział w mojej zabawie. Do wygrania jest śliczna  cytrynowo- truskawkowa, tiulowa spódniczka.

Idealna na każdą okazję. Wygodna i elegancka.




Wystarczy, że klikniesz
i zostawisz komentarz pod postem.

Zapraszam :)

08 sierpnia 2014

Malina w plenerze

Obiecałam sobie, że następnym razem, gdy zawędruję do sklepu z tkaninami, kupię też coś kolorowego. Ostatnio brałam tylko szarości i tym podobne. Nawet teraz jak tam szłam, to po to by kupić białą dzianinę, potrzebną mi na bluzeczkę, o której będzie innym razem. Więc jak sobie obiecałam, tak zrobiłam i padło na cudną malinkę, zwiewną dzianinkę. 
Od razu Pani w sklepie mnie oświeciła, że do szycia dzianiny, to specjalne igły są. Tak? No dobra, wzięłam dwie. Aczkolwiek w domu, podczas szycia i tak się okazało, że przy tak cienkiej dzianinie, moja maszyna niezbyt dobrze sobie radzi. Jeszcze nie odkryłam dlaczego. 
Ale nie przejęłam się tym zbytnio i uszyłam Tośce asymetryczną spódniczkę.
No dobra, dwie uszyłam, takie same. Tak z rozpędu.



Krój spódniczki jest moim zdaniem świetny. Połączenie mini z maxi. Super wygodne i przynajmniej malucha ma radość, bo jak sama mówi, to jest to spódniczka księżniczkowa i elsowa- pomimo koloru.



A ponieważ pogoda była iście spacerowa, a nas ciągnęło, by odwiedzić miejsca dawno przez nas nie odwiedzane, spakowałam aparat do torby i tym razem postawiłam na sesje w plenerze.



Malinki jeszcze zostało, więc jeszcze się z niej coś uszyje.
Jakie to jest fajne, kupujesz 1 m bieżący tkaniny i dla takiego dziecka małego tyle z niego możesz uszyć.


Woli sprostowania- mebelki w garażu nadal czekają. Planowałam, że zaraz w poniedziałek wczesnym rankiem zacznę nad nimi pracę, ale niestety tak się porobiło, że musiałam zabrać Tośkę z przedszkola na kilka dni do domu i nie wiem kiedy do niego wróci. Ale jestem cierpliwa. Więc jak na razie maszyna nadal na pierwszym miejscu.

Pozdrawiam.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...