Tę bluzeczkę porwałam mamie z worka z ciuchami do oddania. Ona też ostatnio porządki w szafach robi. Strasznie spodobał mi się ten kolor, no i te kropeczki.
Bluzka duża, z przyjemnej bawełno- dzianinki, bardziej przypominała koszulę nocną i z początku miała zostać przerobiona z koszulkę dla mnie.
Miała, ale zdanie zmieniłam gdy w domu spojrzałam na nią po raz drugi. Oczywiście powstała z niej sukienka dla Tosi.
Góra sukienki czeka na resztę. Uwielbiam takie szycie, gdzie nie muszę się za bardzo męczyć z wykończeniami. W tym przypadku miałam już świetnie zrobiony dekolt, a materiał się nie strzępił, więc robota szła szybciutko.
Dół sukienki z dwoma kontrafałdami, z przodu i z tyłu. Niestety więcej nie mogłam zrobić, bo materiału było za mało. Piszę "niestety", bo pomimo tego, że sukienka tak też ładnie wygląda, to nie kręci się za bardzo, a to ważna kwestia jest. Na szczęście kolor (niebieski- lodowy) odwrócił uwagę od braku kręcenia.
Pozdrawiam
Świetnie wyszła Ci ta sukieneczka, bardzo ładnie wygląda:-) A kwestia kręcenia jest ważna, znam to- moja 4-letnia siostrzenica w tamtym roku nie nosiła sukienek, które się nie kręciły. Na szczęście już jej to w tej chwili aż tak nie przeszkadza, cieszy się z każdej rzeczy, którą dla niej uszyję:-)
OdpowiedzUsuńAleż jesteś kreatywna! Świetnie Ci wyszła sukieneczka. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrześliczna i urocza!
OdpowiedzUsuń