Ale najpierw będzie o tym z CZEGO to coś powstało.
Pamiętacie skracane przeze mnie nogi do stolika kawowego? Pozostały mi ich dolne części.
Kawałek deski, sklejki. Prawdopodobnie była to kiedyś półka. Znaleziona... pod blokiem.
Gąbka tapicerska. Też ją skądś przyniosłam do domu.
Tkania, jedyna kupiona rzecz. Jakieś 11 zł za metr, a i tak wykorzystałam tylko kawałek, więc jakby to przeliczyć to wyszłoby zdecydowanie mniej.
I co mi z tego wszystkiego wyszło?
Po kilku małych cięciach, odrobinie wiercenia i skręcania, szycia, obszywania i przedstawiam śliczny mały taborecik.
Idealny dla Tośki, żeby sobie na nim przysiadła, czy po to by oprzeć sobie na nim nogi. Następnym razem pojedzie z nami do swojego nowego drewnianego domku. Pojechałby już dziś, ale pogoda zdecydowanie nie dopisała i wyjazd na działkę trzeba było odwołać. Następny dopiero za dwa tygodnie na długi czerwcowy weekend. Mam więc trochę czasu plus wolny weekend by powymyślać jeszcze jakieś dodatki, a główka pracuje...
Pozdrawiam
Śliczny, pomysł świetny i wykonanie. Gratuluję:)
OdpowiedzUsuń