Dzień Dziecka już za pasem, więc w sama porę udało mi się uporać z zamówionymi spódniczkami i to aż czterema. Nie będę ukrywać, to był naprawdę pracowity czas i marzę o tym, by chwilkę odpocząć, ale jakoś nie potrafię schować maszyny i o niej zapomnieć. Czy to jakieś uzależnienie jest? Czy sama biorę na siebie zbyt dużo? Kto to wie.
Jedno jest pewne... uwielbiam szyć. I czy to są cudniaste pettiskirty, czy nudnawe skracanie i zwężanie mężowych spodni, których kilka par się nazbierało, czy szycie spódnicy dla mamy, czy elzowych sukienek (o których już niebawem), to ja to po prostu lubię :)
Już nie przynudzam, zapraszam do oglądania.
Fioletowa jest większa od pozostałych, bo jej przyszła właścicielka jest już starszą dziewczynką.
Do każdej spódniczki powstała też opaska z kwiatuchem.
Zapakowane czekają, aż trafią w ręce rodziców, którzy już w niedzielę podarują je swoim córom.
Jak myślicie, dziewczynki będą zadowolone?
Pozdrawiam.
Ja bym się cieszyła,zwłaszcza,że spódniczki są dodatkowo tak ładnie zapakowane;) PODZIWIAM Twoja cierpliwość.Oby tak dalej:)
OdpowiedzUsuńO rajuśku-cudowne,zakochałam się :) Gdybym tylko miała córeczkę ;)
OdpowiedzUsuńCudne!!!!!Po prostu boskie:)
OdpowiedzUsuńDziewczyny padną, gdy zobaczą te cudne "balówy"
OdpowiedzUsuńgenialne spódniczki,opaski-wszystko u ciebie,moja córcia nie mogła oderwać oczu-cuda tworzysz!!!
OdpowiedzUsuńAle piękne. Gdzie znalazlas wykrój? Ciężko się to szyje? Ja mam dwie córeczki już je widzę w tych spodniczkach :)
OdpowiedzUsuńOpisy wykonania takich spódniczek można znaleźć w Internecie, ale ja swoje szyję na swój własny sposób, który udoskonalałam przy każdej kolejnej spódniczce. I niewątpliwie trzeba poświęcić na ich uszyć kilka dłuuuugich godzin.
UsuńŻadna praca nie jest ciężka, jeśli robi się to, co naprawdę się kocha:)