No nic, mówi się trudno. Przynajmniej spódnica, którą obiecałam mamie uszyć, i którą właśnie skończyłam poleci z nimi. To tak jakby cząstka mnie też tam była :)
W zeszłym roku we wrześniu, udało nam się polecieć na tydzień do Grecji właśnie. Było cudownie, złapałam anginę, 4 dni przeleżałam w łóżku ...
A wiecie, że moje nazwisko znaczy po grecku coś bardzo nieładnego, a wręcz wulgarnego? He, jakież było moje zdziwienie, gdy na lotnisku, podeszliśmy do pani, by odebrać dokumenty do hotelu potrzebne, ona się mnie zapytała o nazwisko, a ja głośno i wyraźnie, by dobrze kobieta usłyszała: Malaka! Wtedy jeszcze nie wiedziałam dlaczego niektórzy ludzie tak dziwnie się na mnie spojrzeli. Pani szybko mi wyjaśniła, że to bardzo brzydkie słowo jest, i że kobietom absolutnie nie wypada go używać. Aha :) W hotelu meldował nas już mąż. Aczkolwiek pani recepcjonistka też musiała mieć niezły ubaw.
Pozdrawiam
Śliczna,taka soczysta i elegancka :)
OdpowiedzUsuńSuper :-) dziś zasiadlam pierwszy raz przy maszynie i szycie naprawdę nie jest proste. Muszę sporo poćwiczyć. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki i życzę wytrwałości.
Usuńpiękny kolor, ah gdyby Bozia dała mi tylko dłuższe nóżki to też chętnie wskoczyłabym w taką :D
OdpowiedzUsuń