W zeszłym roku, ta końcówka czerwca mi jakoś umknęła, bo Tośka chorowała w tym okresie, ale tym razem postanowiłam nic nie przegapić i nawet zawczasu przygotowałyśmy i już zaniosłyśmy do przedszkola upominki dla wszystkich kochanych pań i oczywiście pana Darka.
A tymi upominkami zostały bibułowe kwiaty, z podpisanym przez Tosię listkiem.
Kwiatuchy zrobiłyśmy z bibułowych pomponów, które Tośka miała rozwieszone w formie girland, w zeszłym roku na urodzinach. Prawie rok przeleżały w worze i kompletnie nie wiedziałam co z nimi zrobić, a szkoda było wyrzucić. W końcu pomysł się znalazł.
Były troszkę pogniecione i zakurzone, ale wystarczyło je trochę potarmosić- delikatnie oczywiście, bo to w końcu delikatna bibuła- by nadać im kształt kwiatka.
Łodyżki zrobiłyśmy z zielonych, grubych rurek do napojów. Przykleiłam je klejem na gorąco.
Moje spostrzeżenie: plastikowe rurki są zrobione z plastiku :) i topią się pod wpływem rozgrzanego kleju. Ale dzięki temu wszystko lepiej się trzymało. Musiało tylko dobrze ostygnąć.
Teraz już Tosia mogła wkroczyć do akcji. Jej zadaniem było obkleić zieloną bibuła kwiatka u jego nasady, oraz pokolorować i podpisać listki.
Z tym obklejaniem, to nie za bardzo jej szło, więc mama przejęła inicjatywę, ale jednego zrobiła.
Za to kolorowanie i podpisywanie poszło jej ekspresowo.
Przygotowane listki przykleiłyśmy na łodyżki i podarunki były już gotowe.
Kilka niedokończonych kwiatków zostało nam w domu, bo tych pomponów było naprawdę sporo i Tośka zarządziła, by umieścić jej w wazonach na dużym stole. No cóż. Jakoś przeżyję te super kolorowe bibułowe a'la dalie w moim dużym pokoju. Ale tak tylko przez kilka dni :)
Panie i pan Darek oczywiście były zachwycone. Wyściskały Tośkę że hej. Jeszcze tylko w poniedziałek do przedszkola, a potem hulaj dusza... :)
Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz