i pędzę z fotorelacją z naszego króciutkiego urlopiku, który pewnie nie miał by miejsca w ogóle, gdyby nie nasi cudowni znajomi, którzy zaprosili nas, na kilka dni na swoją działkę, raptem 50 km od naszego miejsca zamieszkania. No i Tosia mogła przynajmniej spędzić ten czas ze swoją najlepszą przyjaciółką.
Wyjazd obfitował oczywiście w przeróżne atrakcje. Jedną z nich była walka z mięsożernymi osami o wędlinę, którą zajadaliśmy sobie co dzień rano na tarasie. Tak, one naprawdę wydziobywały kawałeczki z plasterka wędliny, zostawiając po sobie jedynie dziurki.
Oczywiście spotykaliśmy na swojej drodze również inne zwierzątka.
A na deser zajadaliśmy arbuza.
Była wycieczka do lasu i przytulanie się do drzewa.
A wieczorami była tylko cisza i spokój. Pełen relaks.
Urlopik oczywiście szybko się skończył. Tośka wróciła już do przedszkola, a ja zastanawiam się w co mam ręce włożyć, bo pomysłów w głowie tysiące. I chyba na chwilę obecną skupię się na pokoju Tośki, który ostatnio trochę zaniedbałam. Przydało by się coś pozmieniać, przemalować, tu dodać, tam ująć. Generalnie chciałabym go trochę stonować.
Po za tym na w garażu czeka na mnie kilka mebelków, które chciałabym odnowić. Strasznie się cieszę, bo już naprawdę dawno nic nie szlifowałam i malowałam.
Tak więc plany mam. Teraz czas je zrealizować.
Pozdrawiam.
Dobrze tak pourlopowac... nawet jak krotko. Czekam na te wszystkie zrealizowane projekty :)
OdpowiedzUsuń