07 maja 2014

Maxi, maxi, maxi



Maxi, maxi, maxi, czyli zamiatamy spódnicą po ziemi :). Nigdy się nie zastanawiałam nad tym by taką spódnicę sobie kupić. Ba, nawet byłam przekonana, że nie chodziłabym w takiej, choć z prostą bluzeczka i dżinsową kurtką bardzo mi się podoba. To jednak mama podrzuciła mi pomysł, by taką sobie uszyć, bo sama sobie taką zażyczyła.
Zanim jednak spełnię prośbę mamy, postanowiłam sprawdzić czy w ogóle podołam zadaniu. Jestem totalnym samoukiem i kiedy zaświtał mi w głowie pomysł jak się do niej zabrać, skorzystałam z okazji, że w domu plątał się jakiś materiał i od razu zabrałam się do pracy. Było to nocne szycie, więc z góry przepraszam za jakość zdjęć. A ponieważ efekt bardzo mi się spodobał, postanowiłam pokazać Wam, jak powstawała ta spódnica. Może ktoś skorzysta z moich podpowiedzi, które na pewno nie są profesjonalne, ale za to sprawdzone:)
Spódnica jest z wszytym pasem, w który jest wciągnięta gumka. Lubię paski i lubię gumki, więc połączyłam sobie te dwa elementy.
Użyty przeze mnie materiał miał długość 1 m i szerokość 1.6 m. Dla mnie to wystarczyło, gdyż wysoka nie jestem i długość mojej spódnicy ma około 95 cm. Wiadomo, że jeśli jest się wyższym potrzebne będzie więcej materiału.


Pierwszym krokiem było odcięcie z szerokości tkaniny, materiału potrzebnego na pasek. Mój ma 9 cm. Czyli wycięłam prostokąt o wymiarach 9 x 100 cm. I na razie rzuciłam go w kąt:) Zajęłam się najpierw spódnicą.



Ponieważ mój materiał się troszkę strzępił, obrębiłam go ściegiem zygzakowym. Rozprasowałam, zawinęłam dolny brzeg tkaniny, czyli ten o długości 160 cm. I oczywiście przeszyłam.





Pasek musiałam dociąć do odpowiedniego rozmiaru. Tym rozmiarem był obwód moich bioder, bym mogła spódnicę przez pupę przeciągnąć. Również go obrębiłam i rozprasowałam. Ułożyłam sobie obie części materiału na podłodze i zaznaczyłam szpilkami 1/4, 1/2 i 3/4 długości na obu elementach.


Białe kreski to miejsca, gdzie są moje szpilki. Następnie położyłam pasek na spódnicy, tak by ich krawędzie się stykały. Ponieważ moja tkanina jest z obu stron taka sama, nie miało znaczenia jak układam części. W innym przypadku na lewej stronie spódnicy położyłabym pas prawą stroną.


Spięłam ze sobą miejsca zaznaczone szpilkami. Obróciłam tkaninę na drugą stronę i w miejscach gdzie był nadmiar tkaniny zrobiłam kilka zakładek. Wcale nie robiłam ich równo, tylko na oko:) Wyszły mi tak 3-4 zakładki na jedną część tkaniny. Wiadomo, ich ilość i szerokość zależy od długości paska.


Tak wygląda odwrócona tkanina z zaznaczonymi zakładkami. Z drugiej strony jest przypięty pasek.


Nie pozostało teraz nic innego, jak tylko zszyć ze sobą oba elementy.



I rozprasować.
To jest widok na lewą cześć całej spódnicy i paska, czyli tą która będzie przylegać do brzucha.


Następnie odwraciłam tkaninę na drugą (czyli prawą) stronę, zawinęłam brzeg paska do środka i przypięłam do brzegu spódnicy.


Przyszyty pasek po prawej stronie prezentuje się tak. Ponieważ lubię szyć :) przeszyłam sobie również górny brzeg paska, ale nie jest to konieczne.


Teraz przyszedł czas na wciągnięcie w pasek gumki, dobranej oczywiście długością do naszego pasa.


Przeszycie na końcach, by gumka mi nie uciekała.


Teraz wystarczy już tylko zszyć ze sobą dwa brzegi spódnicy i cieszyć się nowym ciuchem. Ja jednak nie byłabym sobą, gdybym czegoś jeszcze nie wymyśliła. Spódnica jak dla mnie, niezbyt korzystanie układała się w pasie zaraz poniżej paska i powiększała za bardzo nie tam gdzie bym tego chciała. Skusiłam się więc na taki mały trik polegający na kilkucentymetrowym przeszyciu zakładek wzdłuż linii zagięcia. Ten prosty zabieg pozwolił mi na uzyskanie zamierzonego efektu.






A oto efekty mojego nocnego szycia.





Nie pozostało nic innego jak czekać na WAKACJE :)


Pozdrawiam serdecznie.

05 maja 2014

Kącik z biureczkiem.

Tak sobie ostatnio pomyślałam, by przejrzeć swoje zbiory zdjęciowe w poszukiwaniu zdjęć tosiowego kącika ze stoliczkiem, przyborami do malowania i ogólnie ciągle panującym bałaganem. Kącikiem, przy którym Tośka i tak niewiele czasu spędza, a na pewno nie maluje, bo lepiej jest oczywiście z mamą w dużym pokoju. No i coś tam znalazłam, więc będzie odrobinę historii tym razem.

Na początku nie było tam nic, poza wspomnianym już wcześniej stolikiem, krzesełkiem i kilkoma zabawkami.


Z czasem przestrzeń zaczęła się zapełniać. Pojawiła się kuchenka.



W międzyczasie, podczas mojej bardzo długiej blogowej nieobecności stolik wraz z krzesełkiem został pomalowany białą farbą. Na blat natomiast użyłam farby tablicowej. Super sprawa. Powstały też półki nad stolikiem przeze mnie skręcane. Do ozdobienia ich pleców wykorzystałam tkaniny w kolorowe wzory.






Z czasem jednak zaczęły mnie te wzory i kolory trochę gryźć w oczy, dlatego odkręciłam plecy półkom, odwróciłam na drugą stronę i przemalowałam również farbą tablicową. Jak mi się znudzi, to znów będę mogła wrócić do poprzednich wzorków.:)



W chwili obecnej cały kącik prezentuje się tak:



Szał kolorów, wzorów i faktur. No cóż, w końcu to pokój dziecięcy i choć czasami kusi mnie by trochę go stonować, to nie za bardzo wiem jak :)

Pozdrawiam

01 maja 2014

Pettiskirt Blue

Witam wszystkich majówkowo. Mam nadzieję, że udało Wam się skorzystać z pięknej dzisiejszej pogody, bo jutro już ma być podobno zimniej i deszczowo.
Od razu na początku ostrzegam- będzie dziś duuuuużo zdjęć.
Więc chciałabym zaprezentować kolejną pettiskirt. Już pisałam, że zakochałam się w tych spódniczkach. Tym razem jest niebieska, mroźna i zimowa, czyli "elzową" jak to mówi Tośka. Ci co widzieli "Krainę Lodu" wiedzą o jaką Elze chodzi. Dla niewtajemniczonych powiem tylko, że córa po obejrzeniu tego filmu, nie dość, że posiada "TE" moc, to ciągle by tylko na niebiesko się ubierała, tak jak główna bohaterka. Spodziewałam się więc, że któregoś dnia Tosia poprosi o niebieską tiulówkę, a ja z wielką radością i ochotą spełnię jej życzenie.
Do kompletu powstał tiulowy kwiatuszek wykończony niebieskim guziczkiem, który stał się częścią niebieskiej oczywiście opaski.





Sesja zdjęciowa rozkręciła się oczywiście w najlepsze, nawet jakieś rekwizyty się pokazały:)




Mama lubi się bawić w fotografa, tym bardziej jeśli się ma tak wdzięczny obiekt do uwieczniania, który ostatnio już coraz lepiej współpracuje i słucha maminych "fachowych" wskazówek.

A oto nasza majówkowa stylizacja na popołudniowy spacer w promieniach słońca.



I już na sam koniec jeszcze coś ważnego: Z A P R O S Z E N I E !!!
Tak. Zapraszam wszystkich do mojego nowo otwartego sklepiku na DaWadzie, gdzie do kipienia jest między innymi właśnie taka niebieska tiulówka oraz parę innych rzeczy.



Jeszcze raz gorąco zapraszam i pozdrawiam:)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...