29 lipca 2014

Candy i wakacyjne plany

Chwilowy brak mojej osoby spowodowany nieznośnymi upałami przerywam postem na temat tego co, mimo wszystko udało mi się zrobić, choć pot zalewał oczy i wszystko kleiło się do wszystkiego :)
No dobra, wcale nie było tak źle, a takie upały to ja nawet lubię i oby jak najdłużej pogoda nas rozpieszczała, to jednak przyznaję się bez bicia, że drugą połowę lipca spędziłam leniwie i rodzinnie, zapominając trochę o blogu.
Aby Wam to wynagrodzić, zapraszam na candy.


Gorące candy, w którym do wygrania jest ta właśnie spódniczka. Nie wiem czemu, ale kojarzy mi się z cytrynowo- truskawkową bezą. Jest śliczna, po prostu.
Oszalałam? Tak! To przez te upały.

A teraz odrobina zasad. Gotowi?
W zabawie może wziąć udział każdy! Nie musisz posiadać bloga, ani konta na Facebook'u.
Jedyne, co musisz zrobić, to zostawić komentarz pod tym postem. Nie ma innego sposobu, a ten jest  naprawdę banalnie prosty. Mam tylko jedną prośbę. Jeśli jesteś anonimowym czytelnikiem, podpisz się na końcu w komentarzu, np. tak: Aga M. z Chorzowa.
To wszystko? 
Tak. To naprawdę jest proste.

Ale jeśli posiadasz bloga i/lub konto na Facebooku, to oczywiście będzie mi bardzo miło, jeśli umieścisz u siebie powyższy banerek i/lub polubisz moją stronę : https://www.facebook.com/pages/Blog-Kreatywna-Ja/




Podaję wymiary spódniczki:
- pas: 2 x 20 cm (bez rozciągania), max: 2 x 25 cm;
- biodra: 2 x 27 cm;
- długość: 30 cm.

Przy okazji pokażę spódniczkę, którą uszyłam na zamówienie dla małej Majeczki, i która poleciała już do nowej właścicielki.





I już tak całkiem na koniec informacja, że od dziś, czyli 29.07. do niedzieli 03.08. wybywam się troszkę pourlopować, więc będę niedostępna raczej całkiem. A od sierpnia wracam z nowymi siłami.
Was za to proszę o udział w zabawie gdziekolwiek tylko jesteście :)

Pozdrawiam.


20 lipca 2014

Trudna decyzja i balon na pocieszenie

Dziecięce rozterki i problemy. Czasami ich nie rozumiemy. Czasami wydają nam się strasznie błahe, a czasami sami chcielibyśmy takie mieć.
Tośka jakiś czas temu wybrała sobie w parku na spacerze balon. Nie taki latający z helem, tylko taki do trzymania w ręce, w kształcie tygrysa z dość groźną miną i dzwoneczkiem w środku. Kilka dni temu zaczął ją straszyć w pokoju wieczorami, więc trzeba było go wynieść. Wylądował w kuchni i tak sobie siedział w kącie, przeszkadzając i plącząc się pod nogami. W końcu zapytałam Tośkę, czy mogę go wyrzucić, argumentując moją decyzję tym, że się nim nie bawi, bo się go boi. Po chwilowym namyśle usłyszałam odpowiedź twierdzącą. Został on więc ciachnięty nożyczkami, spuściłyśmy z niego powietrze i wyrzuciłyśmy do kosza. Na pamiątkę został Tośce dzwoneczek. Tośka poszła, a ja zostałam w kuchni.
Po kilku chwilach widzę swoje dziecię jak powłócząc nogami, ze spuszczoną głową i z płaczkami w oczach wkracza do kuchni. Zatroskana pytam, co się stało.
- Bo mi się zrobiło żal tego balona i jestem teraz smutna- usłyszałam przez łzy.
Moje wrażliwe dziecko. No cóż, trzeba było wymyślić coś na pocieszenie. Następnego dnia zabrałyśmy się za zrobienie nowego balona, którego Tośka nie będzie się bała, i który ukoi jej smutek po stracie tamtego.

Zrobiłyśmy balonowego kota.


Tośka maluje kocią mordkę.



Teraz powstają kocie uszka.




Oczywiście nie może zabraknąć kocich wąsików.



No i łapki. Skomplikowana sprawa, ale dałyśmy radę.



A na koniec poskręcany koci ogonek.


I oto nasz balonowy koteczek. Prawda, że śliczny :) I już nie straszy po nocach.



Pozdrawiam.






18 lipca 2014

Obiecane nowości

Szycie to dla mnie prawdziwa przyjemność. Sesje zdjęciowe z Tośką też są zazwyczaj udane, ale praca nad zdjęciami przy komputerze to dla mnie prawdziwa katorga. Kiedy jednak naprawdę się chce, by wszystko dobrze wyszło, trzeba niestety troszkę pocierpieć. Dla dobra sprawy- jak to się mówi.
Przeżyłam więc, to niekończące się dla mnie obrabiane zdjęci, aby móc Wam pokazać zapowiadane jakiś czas temu nowe spódniczki.
Modne i wygodne. Szara dresówka w połączeniu z lekkim, kolorowym tiulem.
Od razu powiem, że spódniczki są dostępne w moim sklepiku na DaWandzie. Wystarczy kliknąć "KLIK"
A teraz zapraszam na pokaz czterech nowych spódniczek.


Ostrzegam, że dziś będzie dużo zdjęć, choć starałam się je ograniczyć do minimum, to ciężko mi się było zdecydować, które odrzucić, a które zostawić.
A teraz po kolei.

Szara z fuksją.




Seledynowa.




Brzoskwiniowa.




I w końcu- seledynowo- szara.




Jeśli ktoś zauważył, to modelka moja mała ma na rączce, do każdej spódniczki dzianinową bransoletkę z pasującym tiulem. Taki mały dodatek.


Na dziś to już naprawdę wszystko. Wytrwałym gorąco dziękuję, że dotarli do końca tego postu, choć mam nadzieję, że dotarcie do tego miejsca sprawiło Wam choć odrobinę przyjemności.

Pozdrawiam.

15 lipca 2014

Odważne połączenie

Witam wszystkich w ten piękny, słoneczny wtorek. Pogoda dopisuje, więc nie ma czasu na siedzenie przy komputerze. Ciągle coś z Tośką robimy, ciągle gdzieś nas ciągnie. Zdjęcia piętrzą się w aparacie, nie zrzucone i nie posegregowane, a nowe posty siedzą w głowie i czekają na uwolnienie.
Nie przepadam za bałaganem, więc czas zabrać się za porządki.

Więc dziś, na pierwszy ogień pójdzie nowa pettiskirt. Zrobiona na zamówienie dla "naszej J.", koleżanki Tosi, o której już pisałam w poście o kocim prezencie "KLIK".
Oczywiście, jak mogłam się spodziewać, połączenie kolorów wybrane przez małą klientkę, naprawdę niebanalne i odważne, a przy tym bardzo dziewczęce i modne.
Dla lepszego zobrazowania oczekiwań J., do zamówienia został dołączony własnoręczny obrazek, na którym widnieje J. w jej wymarzonej pettiskirt.


I jak, podołałam zadaniu? Zapraszam do obejrzenia fuksjowo- pomarańczowej pettiskirt.




Oczywiście Tośka musiała przymierzyć spódniczkę. Na szczęście przeszła ona test jakości.


Do kompletu opaska z różowym, pomponowym kwiatuszkiem.




Pozdrawiam

11 lipca 2014

Statki na niepogodę

Kiedy w wakacje pogoda nie dopisuje, jako zmyślna mama muszę mieć w zanadrzu jakiś pomysł na zajęcie dla nudzącego się dziecka. Przez ostatnie dwa dni na szczęście miałam. Znalazłam kiedyś DIY jak zrobić statek z papieru. Bardzo mi się spodobał i postanowiłam zaangażować Tośkę do pomocy. Nie będę szczegółowo, krok po kroku opisywać co robiłyśmy, bo dla chętnych podaję linka "KLIK".

Wydrukowałam wzór i odrysowałam kadłub na tekturze. Posklejałam tak jak było w instrukcji. W tle Tośka cięła gazetę w paseczki, by poobklejać nią nasze stateczki.


Jak się później okazało, moje dziecko nie lubi się brudzić. Co? Przykleiła kilka pasków, po czym obrażona poszła spać. Obrażona na swoje brudne palce oczywiście. Resztę musiałam dokończyć sama. No nie przypuszczałam :)


Przez noc nasze statki porządnie wyschły. Nadszedł czas na ich pomalowanie. Tym razem brudne paluchy w niczym Tośce nie przeszkadzały. Wręcz przeciwnie. Malowanie poszło nam ekspresowo.



Kto zgadnie który statek jest Tośki, a który mój. :) 



Zamocowałyśmy maszty. Podkleiłyśmy klejem- magikiem. Okazało się jednak, że nie złapał zbyt dobrze. Poprawiłam więc klejem na gorąco. By nam nigdzie nic nie odpadło. 



Do zrobienia żagli użyłyśmy ścinków tkanin. Cały kosz musiałyśmy przekopać, by Tośka mogła wybrać w końcu tą właściwą, najbardziej pasującą oczywiście. Bardzo wymagające dziecko.


Przyszywanie żagla do masztu. No, tu już Tośka ma wprawę.


Zadowolona minka. To co lubię najbardziej. 


A oto nasze statki. Pierwszy Tosiowy- wypasiony. Kolorowy i dwustronny na dodatek. Istne cudo.



I mój. Taki stonowany, prosty, zwykły.



Zabawa była przednia. Statki wyszły super. A ja zainspirowana morskimi klimatami wyciągnęłam pudło z paroma zeszłorocznymi dekoracjami w stylu marine. Tak lubianym zresztą przeze mnie. W końcu mamy już lato, wakacje. Więc kilka takich drobiazgów jak najbardziej się przyda. Ale o tym innym razem.

Pozdrawiam




Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...