22 stycznia 2014

A w międzyczasie...

... uszyłam dwie zwiewne spódniczki dla mojej córy i jej najlepszej psiapsiółki. Cięta z koła, pięknie się kręcą (a to przecież jest najważniejsze). Obiecywałam, więc w końcu słowa musiałam dotrzymać, a ponieważ trafił mi się kupon fajnego materiału i chwila czasu, zabrałam się do pracy i tadam:




Niestety Dziewczynki jeszcze nie miały okazji mi w nich zapozować, ale obie są zachwycone :)

18 stycznia 2014

. . .

Czasami w życiu tak bywa, że mamy lepsze i gorsze okresy. Mnie niestety ostatnio dopadł ten gorszy. I to w każdym aspekcie. W życiu prywatnym i zawodowym. Ale jak to się mówi, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, dlatego postanowiłam coś w tym swoim życiu zmienić. To chyba jest właśnie ten moment, aby zaryzykować i zrobić w końcu to, o czym  się myślało od dawna, ale nie miało się odwagi by swoje pomysły wprowadzić w życie. Aby nareszcie stawić czoła przeciwnościom i czuć się w końcu spełnionym, a przede wszystkim robić to co się kocha. Aby nareszcie być sobą.

Z taką myślą przewodnią budzę się ostatnio każdego dnia i mam coraz więcej wiary, że się uda. I choć nie wszystkie sprawy, o których już wolałabym nie myśleć, mam pozamykane, pomału zaczynam działać. Efekty wkrótce.

Po dekoracjach świątecznych już nie ma śladu. Ostatnie pudła zostały dziś wyniesione do garażu, a ja i tak sobie wspominam.





A to jeszcze kilka migawek z Tosiowego pokoju.



Choinka- kalendarz adwentowy. Kilka listewek, kołków, biała farba, no i oczywiście woreczki ze słodkościami w środku. Parę poświęconych wieczorów i tak oto powstał najważniejszy element dekoracyjny. Najważniejszy dla Tosi oczywiście :)
A za oknem wiosna...



Wiem, wiem, powinnam się już w hiacynty zaopatrywać. Także na tym poście kończę już temat świąt.
Pozdrawiam.

11 stycznia 2014

Starociowe zdobycze i mała renowacja

Ostatnio udało mi się pojechać razem ze przyjaciółmi na bytomski targ staroci. Nie obkupiłam się niestety za bardzo, w przeciwieństwie do nich :) Jakoś nic mi nie przypadło do gustu. Kupiłam za to kilka drobiazgów dla Tośki.
Drewniany kotek urzekł mnie od razu. Mimo, że żadna z niego staroć czy antyk, jest po prostu śliczny.
Wystarczyło przeciągnąć sznurek, a już Tośka z nim szalała.


Drugą zdobyczą był stary telefon. Zwykły, stary, stacjonarny telefon z obrotową tarczą. Pamiętam lata, lata temu, gdy jako mały frup odwiedzałam mamę w pracy, to właśnie taki miała i pozwalała mi do kogoś zadzwonić. Tośka również ma mnóstwo radości z wykręcana numerków. Oczywiście telefon musi przejść kilka zabiegów odświeżających. Pewnie pozbędę się części mechanizmu ze środka, bo jest strasznie ciężki i przemaluję go na... wściekły róż:) Szukałam bardziej takiego retro, ale cenowo, biorąc pod uwagę, że to na zabawkę ma być, trochę mi nie pasowało. Na razie wygląda tak.


Ostatnim zakupem, który podbił moje serce, była mała drewniana szafeczka. Zabawka dla dziecka, na ubranka dla lalek. W stanie bardzo kiepskim. Też bardziej zniszczona, niż stara, ale utargowałam niższą cenę, więc nie mogłam jej nie wziąć. Wyglądała tak:



Po małej renowacji, malowaniu i kilku zabiegach kosmetycznych, już stoi w pokoju mojej córy i prezentuje się tak:





Jak widać, na razie schronienie w niej znalazły nasze małe pluszaczki. Też dobrze, bo do tej pory nie miały swojego domku.
Chciałam jeszcze dodać, że szafka na której stoi mała szafeczka, to też staroć, kupiona na tablicy. Długo takiej szukałam, a bardzo o takiej marzyłam. Udało mi się trafić na idealnie pasującą, tylko nogi troszkę skróciłam. Oczywiście wcześniej wyglądała inaczej. Politura, wysoki połysk, kolor miodowy. Trochę pracy przy niej miałam, ale efekt końcowy mnie zachwycił. A Wam się podoba?

06 stycznia 2014

Świąteczno- zimowe poduszki

Święta już za nami, za oknem wiosna, a u mnie nadal świątecznie, bo nic nie poradzę, lubię takie klimaty, a ponieważ w okresie przedświątecznym nie miałam okazji pokazać swoich tworów, dziś pokażę zimowo-świąteczne poduchy, które uszyłam na tę specjalnie okazję.

Od dawna marzyła mi się futrzasta poduszka, lecz ceny tych, które mi się podobały skutecznie mnie odstraszały. Jakaż była moja radość, gdy pewnego dnia moja mama oznajmiła, że wyszperała w ciuchlandzie fajny kawałek białego futerka. Od razy zabrałam się do pracy i powstała taka oto poduszka.


Uwielbiam ją. Jest milusia i mięciusia. A za nią chowa się prosta poduszka w pieczątkowe choinki. Sposób wykonania bardzo prosty- ziemniak, farba i dobra zabawa. I też ją uwielbiam.




U Tosi w pokoju też nadal świątecznie, a łóżeczko zyskało też nowe okrycie i nowe poduszki.


Różowa poduszka z reniferem. Nie miałam różowej tkaniny, więc białą zafarbowałam. To był eksperyment. Do miski z wodą wlałam trochę różowej farby akrylowej i zamoczyłam w niej materiał. I udało się. O trwałości tego sposobu jednak nie mogę nic powiedzieć. Jeszcze jej nie prałam.
Niebieska jest ze starej sukienki i znów wykorzystałam ziemniaczane pieczątki.
Oczywiście nie mogłam się powstrzymać i futerko również do Tosi zawędrowało.



A na koniec podusia w kształcie choineczki z kolorowymi bombkami, uszyta również przeze mnie.


Pozdrawiam.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...