04 listopada 2012

Nowe życie starej lampy

Przy okazji remontu pokoiku Tosi, zamarzył mi się dla niej nowy żyrandol. Nie lampa, tylko żyrandol. Heh, łatwo powiedzieć, gorzej wykonać. Wiadomo, ceny lamp czasami przyprawiają o zawrót głowy, ale dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności udało mi się takowy żyrandolik skombinować za bezcen. Wszystko dzięki rodzicom, którzy o dziwo przed wyrzuceniem starej lampy, zapytali czy by mi się przypadkiem nie przydała. Spojrzałam na nią, przemyślałam szybko sprawę i lampa przywędrowała ze mną do domu. Oczywiście swoje przeleżała, ale cierpliwie doczekała się swojej chwili.
Kiedyś wyglądała tak.



Na zdjęciach jest już po zdemontowaniu kloszy, takich trochę dziwnych, bo bocznych, półokrągłych przydymionych szkiełek z motywem kwiatowym. Nie wiem czy dość czytelnie to opisuję, ale nieważne, bo nawet bez nich nie prezentowała się zbyt ładnie.
W ruch poszła farba i gąbka. Kilka warstw i kilka wieczorów później, lampa wyglądała tak:


  
W międzyczasie zakupione zostały beżowe klosze, a raczej abażury zakładane na żarówkę, no i myślałam nad tym jak żyrandol ozdobić. Marzyły mi się kryształki, żeby było tak elegancko i dostojnie, w końcu miał on zawisnąć w pokoju mojej małej królewny, ale doszłam do wniosku, że przeźroczyste kryształki na białej lampie, kompletnie by się zlały z białym sufitem, a do tego lampa jest naprawdę niewielkich rozmiarów, więc szukałam innego pomysłu. I nagle mnie olśniło. Kolorowe kuleczki!
Pierwsza myśl na ich sposób wykonania- szydełko. Udałam się więc do babci, po kolorowe kordonki, których babcia ma pokaźną kolekcję i z wielką radością się nimi dzieli.
Siadłam więc i zaczęłam szydełkować. Okazało się jednak, że jest to tak mozolne zajęcie, że jednego wieczora jestem       w stanie zrobić dwie, góra trzy kuleczki, a nawet nie wiedziałam ile będzie mi ich potrzeba, więc entuzjazm mój trochę zmalał i lampa znów wróciła na pewien czas do wora i za łóżko.
Kilka wieczorów temu, tak sobie siedziałam, jakoś tak żadna robota mi się nie kleiła i tak jakoś przyszło mi do głowy, że może dałoby się te kuleczki po prostu ukulać, tak jak się zwija kłębek wełny. Wzięłam kordonek, pozwijałam, pozszywałam troszkę, by się kulka nie rozpadła, no i jakoś to wyglądało, więc kuleczki zaczęły powstawać. Potem je trochę poczochrałam twardą szczotką, by wyglądały bardziej puszyście.





Szybko i prosto.
Na końcu ponawlekałam je na nitkę, zamocowałam na żyrandolu i teraz prezentuje się on tak.




Kolorowy, kuleczkowy żyrandol całkowicie za darmo. Ciekawe dlaczego z takich moich projektów mój mąż cieszy się najbardziej :)

1 komentarz:

  1. Bardzo ładny żyrandol i fajny pomysł z kuleczkami. Z daleka wygladają jak filcowane.
    A tak w ogóle to ja też mam córeczkę Tosię i w jej pokoju też wisi żyrandol a nie lampa:-))) Ale z kryształkami:-)))

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...