Uszyłam tildowego króliczka:) a przynajmniej się starałam, ale tak mnie urzekły te przepiękne zwierzaczki, że nie mogłam się oprzeć, a przy okazji chciałam sprawdzić nową maszynę, która jak na razie gościła zaszczytne miejsce na dnie szafy.
No, i okazało się, że moje umiejętności szwalne są dalekie od ideału, a i maszyna miała swoje humory, a może to właśnie brak umiejętności sprawił, że nie mogłam jej okiełznać. Tak czy siak muszę zawezwać do niej fachowca, bo jednak uważam, że coś jest z nią nie tak.
Tak więc przedstawiam Wam małego, koślawego króliczka.
Kochana... żeby każda wykazywała się takim "brakiem umiejętności", to krawcowe mogły by poszukać innego zajęcia. Króliczek jest pierwsza klasa! Więcej wiary w siebie (choć jak to mówią - przyganiał kocioł garnkowi hihi)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie (www.fafarfalla.blogspot.com) :)
Wow jakie świetne portaski!!! No i króliczek uroczy - gdzie Ty tam jakieś krzywulce zobaczyłaś ??
OdpowiedzUsuńśliczna! :)
OdpowiedzUsuń